poniedziałek, 23 marca 2015

" 25 "

 specjalnie dla Blacki  ;) :)

„ Cisza przed burzą ”



Konoha. Środek nocy. Wszechstronnie panująca cisza. Zdawało by się, jakby nawet liście zastygły w bezruchu. Księżyc, którego przysłaniały gęste i ciemne chmury, również nie mógł dać o sobie znać. Całą wioskę pokrywała ciemność, trudno by było zobaczyć własną rękę. Tak czarnej nocy, nie było w wiosce od lat. Jednak nikt nie zwrócił na to uwagi. Przeważnie obecna pora służy szczególnie do zregenerowania sił po całym dniu pracy. Istnieli ludzie, którym obecna sytuacja wcale nie przeszkadzała. Byli wręcz nią zachwyceni, gdyż dzięki temu, będą mogli wprowadzić swój plan w życie, nie narażając się tym samym na nakryciu.

- Pospieszcie się – idealną ciszę rozciął kobiecy głos, był na tyle głośny ale i cichy, aby nie dawał o sobie znać nikomu, prócz swoim towarzyszom – Nikt nie może nas zauważyć – dodała.
- W takiej ciemni, kto by mógł …
- Nie niedoceniaj shinobi …
- Cicho. Lepiej, żeby nikt nas nie usłyszał.
- Masz rację. Za dziesięć minut będziemy na miejscu, wtedy porozmawiamy, powtarzając szczegóły zadania.

Zapadła cisza. Nikt nie wykrztusił z siebie ani jednego słowa. Nawet mysz była by głośniejsza od nich. Po określonym wcześniej czasie, byli na miejscu. Stary las, w którym kiedyś organizowano egzaminy na wyższe rangi. Był na tyle daleko a jednocześnie blisko, iż śmiało można obserwować centrum wioski oraz najważniejszy budynek, jaki w niej się znajdował. O owym miejscu, nikt już nie pamiętał. Żaden ANBU nie zapuszczał się tu od wielu lat, toteż można było wykorzystać je bez problemu.

- Słuchajcie uważnie, gdyż powtórzę to ostatni raz – głos mężczyzny rozproszył ciszę.

******


W tym samym czasie, pewne kobiety toczyły ze sobą rozmowę. Tylko o tej porze, mogły spokojnie się spotkać i wymienić więcej zdań, niż kiedykolwiek. Z resztą obie wiedziały, że jedna z nich musi pozostawać w ukryciu do czasu, aż nadejdzie właściwy moment.

- Nie martw się. Jest bezpieczna i nic jej nie jest.
- Czuję ulgę z tego powodu, jednak wiem, że powód do radości jeszcze nie nadszedł.
- Możesz na mnie liczyć. Zaopiekuję się nią.
- Wiem. Cieszę się, że wróciła do wioski. Czy ...
- Opowiedziała mi wszystko, co ją spotkało do tej pory oraz dlaczego musiała opuścić Konohę a także jej stosunek do przyjaciół. W prawdzie pisała do mnie listy, jednak teraz wiem, że były one tylko strzępkami tego, co tak naprawdę przeżywała.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek i ją to spotka..
- Nie martw się. Wróciła i znając ją, nie zamierza dać się więcej zastraszyć. Będzie walczyła.
- O ile tamci prędzej jej nie zniszczą.
- Posłuchaj mnie, Twoja wnuczka ma wiele ognia w sobie oraz silną wolę. Da sobie radę. Po za tym jestem pewna, że zdobędzie również wsparcie przyjaciół o ile im wszystko opowie – rzekła, szepcząc ostatnie zdanie.
- Wierzę w nią, ale jednocześnie czuję lęk przed tym, co ma się wydarzyć.
- Spokojnie. Będę trzymała rękę na pulsie. Po za tym kazałam Kakashi’emu oraz Asunie obserwować Utatane i Homurę a także Danzo.
- Dziękuję Ci. Muszę już iść. Nie mów nikomu, że ze mną rozmawiałaś.
- Masz to jak w banku – blondynka uśmiechnęła się i pożegnała starą przyjaciółkę, która dyskretnie opuściła pokój – Powodzenia – szepnęła do siebie, ponownie zasypiając.

Nastał kolejny dzień. Niestety nie zaczął się zbyt przyjemnie. Szarobure niebo, z którego sączył się deszcz. Korony drzew poruszane przez wiatr w każdym możliwym kierunku, stukały o poszycia budynków, wydając specyficzne dźwięki. Wszystkie chodniki w wiosce, tonęły w kałużach różnej wielkości, uniemożliwiając mieszkańcom docierać do celu o suchej stopie, nie wspominając już o ubrudzonej odzieży tych, którzy w pośpiechu dokądś dążyli. Takie dni jak te, były zawsze najgorsze. Nieprzyjemna aura sprawiała, że wszelki zapał Konoszan odchodził w zapomnienie. Ludzie stawali się powolni, senni, zniechęceni. Nic więc dziwnego, że drogi były prawie puste. Nawet sama Hokage nie miała nastroju do pracy, co zdarza jej się bardzo rzadko. Blondynka czuła dziś, że siedzi w gabinecie bardziej za karę niż z obowiązku. Sake również nie smakowało tak jak zwykle, co nie uszło uwadze Shizune – towarzyszce i asystentce Tsunade.

- Dobrze się pani czuje ? – zapytała po dłuższym milczeniu.
- Nienawidzę takiej pogody. Nie wiem, jak w Ame to wytrzymują – odparła, wpatrując się w widok za oknem.
- Kwestia przyzwyczajenia – odparła Shizune, trzymając na rękach różową świnkę. Blondynka westchnęła parę razy. Już za czasów dzieciństwa, przytłaczała ją taka pogoda, traciła cały entuzjazm. Musiała jednak odłożyć melancholijny stan i zabrać się za pracę, która piętrzyła się ilościowo w górę.

Gdy zaczynała rozgrzewkę, z nieba spadały jedynie pojedyncze kropelki, zaś teraz deszcz leje się strumieniami. Była cała mokra. Czuła jak ubrania oraz włosy, przylegają do ciała. Zachciało jej się biegać, to teraz ma. Z drugiej strony nie zamierzała rezygnować z czegoś, co uwielbiała. Jeszcze gdy „błąkała” się po różnych wioskach, uczyniła sobie tą czynność za codzienny rytuał. Był swego rodzaju oczyszczeniem umysłu od niewłaściwych myśli. Co prawda teraz, po powrocie do wioski, nic nie zaprząta jej głowy, to jednak nawyk pozostał. Akurat uważała go za coś pozytywnego. Nie tylko czerpie z tego przyjemność ale i również korzyści. Wzmocni mięśnie, wyrzeźbi sylwetkę i będzie w lepszej kondycji fizycznej. Jednak ten deszcz… Sprawiał, że rodziła się w niej frustracja. Miała cichą nadzieję, że już wkrótce przestanie padać i wyjdzie słońce.

Godzinę później wróciła do domu. Przemoczona do suchej nitki, udała się prosto w kierunku łazienki. Odkręciła kurki z wodą, napełniając wannę przyjemną cieczą. Od razu pozbyła się mokrych ubrań i zanurzyła w przyjemnej, ogrzewającej ciało, kąpieli. Żadna siła nie była by w stanie wyciągnąć jej z łazienki. Tak przynajmniej myślała, do czasu, gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Haruno na początku próbowała udawać, że nie słyszy niechcianego dźwięku, jednak stukanie stało się na tyle natarczywe, iż nie pozostawało jej nic innego, jak przerwać przyjemny relaks i sprawdzić, kto miał czelność jej przeszkadzać w tej błogiej chwili.

- Idę, już idę ! – krzyknęła z piętra, schodząc po schodach w dół. Najwidoczniej osoba po drugiej stronie była tak zaabsorbowana zajęciem, że nie słyszała nawoływania Sakury – Powiedziałam, że już idę ! – wrzasnęła w stronę drzwi. Pociągnęła za klamkę, chcąc przerwać ten straszny łomot jaki trwał od kilku minut. Po drugiej stronie stał Rock Lee.
- Sakura-san, jak dobrze, że jesteś w domu – usłyszała, nieco się dziwiąc z tej wizyty.
- Stało się coś ? – zapytała. Shinobi przez chwilę milczał – Lee ! – głos zielonookiej wyrwał chłopaka z zamyślenia.
- Tsunade Cię wzywa – odparł w końcu – Masz się tam zjawić jak najprędzej – dodał.
- Zaraz u niej będę – rzekła – Coś jeszcze? – zapytała, widząc jak Rock dalej sterczy przy jej drzwiach.
- W sumie, to nic. Na razie – pożegnał się i pobiegł przed siebie. Sakura weszła do domu. Głębokie westchnięcie wyszło z gardła. Co takiego Piąta chciała od niej ? Przez moment głęboko się nad tym zastanawiała, aż w pewnym momencie przyszła jej pewna myśl. Czym prędzej pobiegła na górę, aby się przebrać a po trzech minutach, była w połowie drogi do kobiety, mając nadzieję, że … Tok myślenia przerwała Ino, na którą niezauważenie wpadła.
- Sakura, uważaj jak chodzisz – skarciła ją Yamanaka.
- Wybacz, spieszę się – odparła i pobiegła w dalszą drogę.
- Pali się ? – zapytała sama siebie, ruszając w przeciwną stronę.

W tym samym czasie, w gabinecie Piątej Hokage, toczyła się żywa konwersacja, pomiędzy dwoma kobietami. Blondynka miała już serdecznie dość słów, które musiała słuchać. Najchętniej zatkała by sobie uszy, jednak ze względu na posiadane przez siebie stanowisko, nie mogła tego zrobić, zatem cierpliwie czekała, aż Utatane wreszcie skończy swój monolog, gdyż dialog został zakończony dobrych kilka minut temu.
- Słuchasz mnie ? – zapytała w końcu starsza kobieta
- Tak, tak i nie zgadzam się z Tobą – odparła bursztynooka.
- Powinnaś pomyśleć o dobru mieszkańców i …
- I właśnie dlatego nie zgadzam się z tym co mówisz – odparła.
- Zastanów się dobrze, Tsunade. Nie możesz ..
- Jestem Hokage tej wioski i mogę robić co chcę a Ty nie możesz mi niczego zabronić.
- Co powiedzą na to Lordowie Feudalni, gdy się dowiedzą … - stukanie do drzwi przerwało rozmowę, ku zadowoleniu Tsunade.
- Wejść – rozkazała mocnym głosem.
- Przepraszam Hokage, ale …
- Sakura. Dobrze, że jesteś – odparła kobieta, nie pozwalając dziewczynie dokończyć. Spojrzała na pierwszego „gościa”, mówiąc – Temat uważam za zakończony. Jestem teraz zajęta, więc .. – wskazała drzwi.
- Wrócimy do tej rozmowy, Tsunade – odparła Utatane, kierując się w stronę wyjścia.
- Nie wątpię, lecz odpowiedź będzie taka jak wczoraj, dziś i za każdym następnym razem – odparła blondynka.
- Jeszcze zmienisz zdanie.
- Do widzenia – rzekła Hokage, zamykając głośno drzwi.
- Nie wiedziałam, że jesteś zajęta ale Rock Lee powiedział…
- Nic się nie stało. Sama kazałam aby Cię wezwał – odparła a widząc spojrzenie uczennicy, dodała – Miałam dość bezsensownej gadki tej kobiety.
- Czyli byłam pretekstem, by sobie poszła ?
- Przepraszam Sakura, ale gdybym wezwała tu Naruto albo kogoś innego..
- Rozumiem – odparła – W pewnej chwili myślałam, że chodzi o …
- Nie martw się. Obiecałam Ci, że jak tylko będę coś wiedziała, od razu dam Cię poinformuję.
- Dziękuję.

Utatane prosto z gabinetu Tsunade skierowała się do swojego biura, w którym rzadko przebywała, jednak zaglądała tam w chwilach, kiedy było to konieczne. Wchodząc do środka, upewniła się, że w pobliżu nie ma nikogo. Nie lubiła shinobi, kręcących się po korytarzach a co gorsza, podsłuchujących. Kobieta ufała wąskiemu kręgowi ludzi, którzy jednocześnie mieli wstęp do tego pomieszczenia. Tym razem była sama. Musiała sprawdzić pewną rzecz. Oczywiście była niezadowolona faktem odmowy Tsunade na jej propozycję.

- Wkrótce zmienisz zdanie – szepnęła do siebie, wyciągając szarą teczkę z szuflady. Chowając ją pod szerokim kitlem, opuściła gabinet, zamykając dokładnie drzwi. Jak na razie pozwoli Tsundade myśleć, że przystała na jej odmowę ale niedługo wszystko ulegnie zmianie a wtedy Senju będzie musiała ponownie przemyśleć ofertę, jaka została przedstawiona dziś rano.
Idąc długim, szerokim korytarzem, spotkała dwóch Anbu. Jeden był wysoki, szczupły z czarną maską w białe cętki, zaś drugi nosił na twarzy wzór sowy. Obaj byli na usługach dawnego Korzenia, należącego do Danzou. Piąta nie przepadała za ów mężczyzną. Z resztą oboje się nie lubili a fakt, iż Utatane oraz Homura mogą
z nim współpracować za jej plecami, doprowadzała blondynkę do szewskiej pasji.

- Powiedz Danzou, że będziemy na niego czekać w ustalonym miejscu oraz czasie. Niech się nie spóźni – dodała kobieta. Anbu z maską sowy skinął głową i znikł w kłębach dymu, zaś ten drugi, czekał na dalsze instrukcje – Czekaj tu na mnie.
W razie czego, daj znać.
- Tak jest – odparł mężczyzna, gdy Utatane go mijała.


Dwie godziny później, Sakura wróciła do domu. Jak na razie nie chodzi na misje ani nie pracuje w szpitalu. Tsunade nakazała jej odpoczywać, aby ponownie móc się zaaklimatyzować w wiosce. Hokage kilka razy zauważyła, iż zielonooka nie potrafi odnaleźć samej siebie, dlatego zadecydowała, aby Haruno przez jakiś czas nie imała się żadnych zajęć. Jasne było to, że zielonooka nie przyjmie tego z radością, jednak nie miała wyjścia. Z rozkazami Hokage się nie dyskutuje. Sakura mimo wolnego od zajęć shinobi oraz szpitala, nie zamierzała spoczywać na laurach. Codziennie poszerzała wiedzę medyczną w zaciszu swojego domu, zagłębiając się w przeróżnych lekturach poświęconych zielarstwu, truciznom, odtrutkom itd. Oprócz treningu umysłowego nie zapominała również o tym fizycznym. Musiała coś robić, aby nie zwariować i w razie czego, być gotowa.
W tej chwili siedziała w ulubionym fotelu z obszerną książką na kolanach. Czytała na temat objawów i sposobu leczenia wścieklizny i człowieka.

 - Pomyśleć, że kiedyś ta choroba była nieuleczalna – rzekła do siebie, przewracając kolejną stronę lektury. Spojrzała przez okno. Słońce chyliło się ku zachodowi. Niebo nabrało pięknych, tęczowych barw, które oświetlały złote promienie. Lekki wietrzyk poruszał gałęzie drzew, niosąc przyjemny zapach drzew owocowych. Zielonooka odłożyła książkę na bok, wstając i rozciągając zesztywniałe kończyny. Zawsze tak było, gdy pochłaniała ją jakaś lektura – Czas pobiegać przed snem. Już po chwili biegła uliczkami Konohy.

*******

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ


- Tsunade, sprawy się komplikują. Widziałam tą trójkę razem. Jestem pewna, że coś kombinują.
- Kakashi i Yamato mają na wszystko oko. Jak tylko zauważą niepokojącą sytuację, od razu mnie powiadomią.
- Martwię się ..
- Spokojnie Kanae. Nie damy im dopiąć swego, jednak z drugiej strony powinnaś porozmawiać z wnuczką.
- Sakura.. Ona nie może się jeszcze o mnie dowiedzieć. Jest za wcześnie. Po za tym, nie wiem czy będę w stanie spojrzeć jej w oczy.
- Nie możesz tego wciąż odkładać, choć rozumiem Twoje postępowanie.
- Posłuchaj. Spotkam się z Sakurą, jeśli uznam, że to już czas. Jak na razie ani ja ani ona nie jesteśmy na siebie gotowe. Mam tylko nadzieję, że Homura nie zorientował się jeszcze o moim pobycie tutaj.
- Kazałam Kakashi’emu dokładnie ich obserwować. Z ich raportów nie wynika, aby wiedzieli o Tobie. Sądzę, że nadal uważają, iż chowasz się w gęstwinie dzikich lasów.
- Tak im powiedziano ?
- Stwierdziłam, że to najlepsze rozwiązanie.
- Wszystko zbliża się nieubłagalnym krokiem. Z jednej strony czuję obawę ale z drugiej … Chciałabym zobaczyć ich wyrazy twarzy.
- Będziesz miała okazję i to już wkrótce.
- Dziękuję, że opiekujesz się moją wnuczką i czuwasz nad nią. Teraz wiem, skąd
u niej taka determinacja i upartość – na moment zapadła cisza. Nagły szmer, przerwał milczenie kobiet – Lepiej już pójdę. Do zobaczenia, Tsunade.
- Uważaj na siebie – pożegnanie było bardzo szybkie. Gdy tylko Kanae opuściła pokój Hokage, pojawił się Kakashi.
- Przeszkodziłem ?- zapytał
- Mógłbyś przestać się tak skradać – odparła – Dowiedziałeś się czegoś ?
- Ciężko jest szpiegować duchy – odparł, lecz widząc niezadowoloną twarz Piątej, Hatake natychmiast zdał jej raport z nocnego patrolu.
- Rozumiem. Informuj mnie na bieżąco. Miejcie z Yamato oczy szeroko otwarte.
- Jasne – odparł i znikł w kłębie dymu.
- Sakura, mam nadzieję, że jesteś gotowa na to, co ma nadejść – szepnęła do siebie, spoglądając w uśpioną Konohę.

GDZIEŚ W PODZIEMIACH WIOSKI LIŚCIA:

Danzou, Utatae oraz Homura siedzieli w jednym z pomieszczeniem, które zachowały się po starym Korzeniu. Gdy zbędna organizacja została rozwiązana, Trzeci Hokage kazał zlikwidować wszystkie dawne kwatery tajnych żołnierzy. Danzou udało się zmylić oddział ANBU i zachować kilka pomieszczeń, które w tej chwili służą do regularnych spotkań, przygotowujących Konohę na wielkie zmiany.

- Czas nadszedł. Musimy zacząć działać, póki ptaszek jest częściowo w klatce.
- Już niebawem. Ostatnie sprawy właśnie są załatwiane. Jeszcze trochę cierpliwości a jeśli chodzi o naszego ptaszka, to bez obaw. Zadbałem o to aby nie wyleciał po za nasz zasięg. Po za tym, dowiedziałem się, że Tsunade chwilowo odsunęła Sakurę od wszelkich misji do czasu, aż uzna za stosowne, że jest gotowa znów w nich uczestniczyć.
- Obyś się nie mylił.

Zebranie trwało zaledwie dwa kwadranse, po czym każdy z członków, rozszedł się innymi drogami, aby w razie czego, nie zostali ze sobą powiązani. Na ich szczęście tunele rzadko były sprawdzane, co też dawało im przewagę.

********

Starsza kobieta spoglądała na śpiącą twarz dziewczyny. Ukryta w cieniu, widziała każdy jej zakątek. Po rozmowie z Tsunade, nie mogła oprzeć się pokusie ujrzenia wnuczki po raz pierwszy z tak bliska. Wiele by oddała, aby cofnąć czas i nie dopuścić do zdarzeń sprzed kilku laty. Teraz jest na to za późno a jedyne co może w tej chwili zrobić, to zadbać o przyszłość dziewczyny. Z informacji przysyłanych jej przez Tsunade, Kanae dowiadywała się o osiągnięciach, porażkach, wzlotach oraz upadkach Sakury. Nie raz chciała ją zobaczyć, przytulić i powiedzieć kim jest, jednak było to zbyt ryzykowne. Kiedy usłyszała o zniknięciu zielonookiej z Liścia, zorientowała się, że znajoma jej trójka coś kombinuje, dlatego też postanowiła potajemnie wrócić do Konohy i skontaktować się osobiście z Tsunade. Teraz przebywa w pokoju Haruno, napawając się widokiem spokojnie śpiącej dziewczyny.

- Jesteś taka podobna do matki – szepnęła a gdy chciała zrobić krok do przodu, usłyszała niespodziewany dźwięk oraz szelest otwieranych drzwi….

****

Kochani! Powracam po X latach. Całkowicie zapomniałam jak ma wyglądać ta historia, więc za wszelkie różnice przepraszam. Próbuję odtworzyć ją na nowo w mojej pamięci. Rozdziały będą się ukazywać raz na jakiś odległy czas. Ale tak jak postąpiłam z Losami tak zamierzam i tu. Opowieść doczeka się epilogu, jednak jeszcze nie wiem jak będzie to wszystko wyglądało.
Zapraszam Was tym czasem do nowego rozdziału, który mam nadzieję zaspokoi tak długo oczekiwany dzień. Dobranoc i do zobaczenia